Views: 13
–
Każdy rząd przekonywał Polaków, że emerytura zależy od tego, jak oni zagłosują. Przybywa osób niepracujących, ubywa pracujących. Ta luka musi się odbić na systemie – mówi money.pl były szef rady nadzorczej ZUS.
System emerytalny w Polsce stał się ważnym elementem kampanii wyborczych. Partia Prawo i Sprawiedliwość obiecuje wprowadzenie tzw. emerytur stażowych, które umożliwią przejście na emeryturę już w wieku 55-60 lat. Jednak problem polega na tym, że politycy rzadko wspominają o tym, że świadczenia te będą niskie. Nawet standardowe emerytury przyszłych seniorów mogą być na poziomie raczej minimalnym.
-
Ta luka musi się odbić na systemie, co oznacza konieczność obniżenia przyszłych emerytur. Wskazuje na to obniżająca się stopa zastąpienia. Około 20 lat temu wynosiła ona około 60 procent, a za 20 lat prognozowana jest na poziomie 25 procent. To oznacza, że większość osób przechodzących na emeryturę, nawet około 75 procent, może otrzymywać jedynie minimalne świadczenie. Wyższa emerytura z odprowadzonych składek nie będzie możliwa – ostrzega ekspert.
-
Konsekwencje tego stanu rzeczy są niepokojące. Już w 1999 roku pisałem o nadchodzącej wojnie pokoleń. Byłem przekonany, że polska reforma emerytalna nie przyniesie żadnych rozwiązań – tłumaczy.
Prof. Gwiazdowski: płacimy cenę za błędne decyzje Profesor Gwiazdowski zwraca uwagę na odpowiedzialność wszystkich rządów po 1989 roku za obecny stan systemu emerytalnego.
To wina wszystkich rządzących po 1989 roku, bez wyjątku. Każdy rząd przekonywał Polaków, że wielkość emerytury zależy od ich wyboru politycznego. Jednak w praktyce niewiele zrobiono, aby zabezpieczyć finansowanie tego systemu. Teraz płacimy cenę za błędne decyzje sprzed lat – mówi.
-
Pod koniec lat 90. Polska miała jedno z najmłodszych pokoleń w Europie. Gdy nadszedł moment, że pokolenie urodzone w latach 80. miało wejść na rynek pracy, opodatkowano pracę jak alkohol. Skutkiem tego było wzrost bezrobocia i spadek poczucia stabilności ekonomicznej, co z kolei zniechęciło ludzi do zakładania rodzin. W czasach komunizmu wszyscy mieli pracę i mogli sobie poradzić – podkreśla ekonomista.
Gwiazdowski przypomina, że na początku XXI wieku współczynnik dzietności dramatycznie spadł z poziomu 2,1 w roku 1990 do 1,2 w 2002 roku. – Osoby urodzone w latach 2001, 2002, 2003 teraz wchodzą na rynek pracy. Jednak jak mają utrzymać się i finansować emerytury swoich rodziców i dziadków z własnych zarobków? To zadanie niemożliwe do wykonania – ocenia.
Oskar Sobolewski: Emerytury stażowe będą niskie Oskar Sobolewski, ekspert ds. emerytur i rynku pracy w HRK Payroll Consulting, potwierdza, że przyszłe emerytury, w tym te wynikające z emerytur stażowych, będą niskie.
-
System emerytalny jest tak skonstruowany, że im dłużej pracujemy, tym wyższa jest nasza emerytura. Głównym powodem jest to, że kapitał zgromadzony przez naszą aktywność zawodową jest dzielony na dłuższą średnią długość życia. Ta średnia jest ustalana rok po roku i ma wpływ na nasze emerytury. Z tego wynika, że musimy zastanowić się, kiedy zacząć proces podwyższania wieku emerytalnego, aby dostosować go do zmian demograficznych. Te zmiany zachodzą już teraz i będą miały wpływ na naszą przyszłą sytuację emerytalną – wyjaśnia Sobolewski.
Sobolewski zauważa, że w ostatnich dwóch latach spadła przewidywana średnia długość życia, głównie z powodu pandemii COVID-19. Tabele dotyczące długości życia jeszcze nie wróciły do stanu sprzed pandemii. Wyraźnie pokazuje to, że nasze emerytury mogą być narażone na zmienne okoliczności, trudne do przewidzenia, takie jak pandemia COVID-19.
Polacy powinni zacząć poważnie myśleć o swojej przyszłej emeryturze i podejmować odpowiednie kroki, aby zapewnić sobie stabilne świadczenia emerytalne.
